Opowiadanie „Piaskownica” na Żywiołaku

Zbliża się rocznica wybuchu tej przeklętej, nieszczęsnej wojny w Ukrainie. Pomyślałem sobie, że w związku z tym w poniedziałek opublikuję opowiadanie, które siedzi bardzo w temacie.

Opowiadanie „Piaskownica” napisałem już dawno temu, bo gdzieś w 2014. W 2015 na portalu Nowej Fantastyki dostało wyróżnienie w konkursie SF2015. I w sumie tyle faktów.

Tekst jest częścią całego zbioru, który opowiada o wojennych losach zupełnie obcych sobie ludzi. Ludzi tych łączy tylko jedno – są Polakami i przyszło im żyć w czasach wojennych. Każda z opowieści to w pewnym sensie obrazek namalowany w różnych sceneriach. W miejskiej, wiejskiej, leśnej oraz ściśle frontowej. Jest w tych opowiadaniach odrobina fantastyki, ale bardziej polega ona na tym, że akcja osadzona jest w bliżej nieokreślonej przyszłości, a konflikt prowadzony jest z bliżej nieokreśloną koalicją państw. Być może pozostałe historie również opublikuję na Żywiołaku. Zobaczymy. Najważniejsze jednak jest coś innego.

Kiedy dzisiaj przeglądam ten tekst, przechodzą mi ciarki po plecach, ale nie dlatego, są tam drastyczne sceny. Te ciarki pojawiają się dlatego, że nigdy bym nie pomyślał, że część ze scen, które sobie wtedy wymyśliłem, zmaterializują się w postaci faktycznych wydarzeń w naszym bliskim sąsiedztwie. Scen, o których nie tylko przeczytam w mediach, ale których również sam doświadczę.

Zanim zasiadłem do pracy nad opowiadaniem przeczytałem mnóstwo różnego rodzaju wspomnień i relacji ze współczesnych działań wojennych. Pamiętam również opowieści moich rodziców, którzy jako dzieci przeżyli II Wojnę Światową. Z tego wszystkiego wykułem obrazek, w którym nastoletni Janek i jego grupa Robale muszą zmagać się z szaleństwem, jakie zgotowali im dorośli. Zatrważające jest dla mnie to, że niektóre z tych obrazów teraz dzieją się na co dzień i to tak blisko naszego, polskiego domu. A, co gorsza, istnieje realna obawa (choć na szczęście na razie niewielka), że to wszystko może wydarzyć się również u nas.

Gdy w 2022 rosyjski reżim rozpętał wojnę i napadł na Ukrainę, nie mogłem w to uwierzyć. Serio, byłem w takim szoku, że kiedy moja córka wróciła ze szkoły i zapytała, co się dzieje, nie potrafiłem jej odpowiedzieć. A dwa lub trzy dni po inwazji, w szkole odbył się apel, podczas którego dyrektor poinformował, że niedługo klasy się powiększą o dzieci uchodźców z Ukrainy. Dzień później sam byłem już na granicy i wziąłem udział w tym fantastycznym pospolitym ruszeniu, które bez udziału rządu przyjęło miliony ludzi pod swój dach.

Kilka długich nocy jeżdżenia w te i we wte, oglądanie dramatów, łez i strachu. Obezwładniającego strachu, który powodował, że wielu z uciekinierów nie mogło uwierzyć, że nie chcę od nich opłaty za przewóz, ani za zapasy, które ochotnicy przywieźli. Że bali się wsiąść do mojego auta i jechać setki kilometrów z obcym człowiekiem. Skrajnie wyczerpani ludzie, stłoczeni w pociągach, które napływały do Przemyśla w miarę możliwości, przywożąc tysiące ludzi za jednym kursem. Dla mnie najgorsza w tym wszystkim była sytuacja dzieci. Kompletnie zdezorientowane i przerażone maluchy. Niektóre z nich trzeba było natychmiast wieźć do szpitala, ponieważ zostały ranne w nalotach. Krew na tylnym siedzeniu mojego samochodu, płacz i szlochanie. Nigdy nie chciałem tego oglądać. I pragnę bardzo mocno, aby nikt na świecie nie musiał.

Piszę o tym wszystkim dlatego, że minęły 3 lata, a to wszystko nadal się dzieje. Mimo iż widzimy skalę cierpienia narodu ukraińskiego i zniszczeń, jakich ruscy zbrodniarze dokonali, nadal spadają bomby, a politycy, niech ich krew zaleje, ciągle deliberują i kupczą ludzkim życiem.

Podsumowując. Opublikuję opowiadanie, poczytajcie sobie, a jeśli niektórzy z Was nadal mają wątpliwości, co do sensu pomocy Ukrainie, to może zmienicie zdanie. Niech to się już wreszcie skończy.

Opowiadanie udostępnię w również w postaci plików .epub i .pdf do pobrania, a oprócz tego jak zwykle tekst w całości do czytania ze strony bloga.

Dodaj komentarz