Co prawda Halloween mamy już za sobą, ale listopad i tak jest zwykle smętny, mroczny i deszczowy, więc na dobrą opowieść wampiryczną nigdy nie jest za późno. Bo, owszem, zdarzyło mi się takową napisać. Nie jest ona do końca gotycką grozą, ani romantyczną prozą w stylu Anne Rice (którą zresztą uwielbiam). I w ogóle nic w tej opowieści nie jest standardowe. Co mogę natomiast powiedzieć, to że motyw opowiadania oparłem na wenezuelskiej legendzie o potworze, którego nazywano el Silbón. W jednej z wersji opowieści el Silbón… a w sumie nie powiem 😉 Jutro wrzucę opowiadacie i sami się przekonacie.
Na koniec mogę tylko obiecać, że w moim tekście wampiry nie świecą.
